BESKID MAŁY, SPA I ATRAKCJE

Jeśli jeździmy w góry to raczej wysokie. Wyjątek stanowiły Łysogóry, których zdobycie warunkowane było wejściem z dzieckiem a drugim razem z dziadkami seniorami. W Mały Beskid trafiliśmy trochę z przypadku, gdy spontanicznie okazało się, że musimy zorganizować jakiś fajny tygodniowy wyjazd w okresie letnim, z babcią Julka, która na co dzień piechurem nie jest a i nigdy nie miała okazji spędzić czasu w jakimś luksusowym hotelu spa.

Po krótkim wertowaniu stron internetowych w poszukiwaniu jakiegoś nowego dla nas miejsca w górach (bo destynację ustaliliśmy na początku), trafiliśmy na Kocierz Hotel & Spa. W otoczeniu niskich, bardzo urokliwych przyrodniczo wzniesień, z bogatą ofertą hotelu poza pięknym, dużym 4-osobowym pokojem, śniadaniem w cenie i basenem wewnątrz obiektu, na sportowo spędzamy czas w usytuowanych w pobliżu Żywca Targanicach.

VILLA KOCIERZ

Hotel oferuje 2 obiekty na miejscu, na wzniesieniu, w otoczeniu lasów i wydaje się być „odcięty od świata”. Do najbliższego sklepu należy podjechać około 3 kilometrów. Główny budynek, w którym znajduje się baza spa, basen oraz restauracja oferuje wiele pokoi, a mimo to nam przypadło spać w położonej ciut niżej przy wyciągu narciarskimVilli Kocierz. Nie oznaczało to oczywiście, że było nam tu gorzej, czy standard był niższy. Poranne przejście do restauracji w piękną pogodę bynajmniej nam nie przeszkadzał. Dodatkowo tuż przy naszym pokoju znajdywało się duże boisko, na którym albo graliśmy w piłkę nożną albo próbowaliśmy sił w rzutach do kosza.   

OFERTA HOTELOWA

By skorzystać z basenu również musieliśmy trochę podreptać po naturalnych wzniesieniach okolicy obiektu (plus schodach do hotelu), co automatycznie poprawiało naszą kondycję, bo musieliśmy biegać w te i we w te pod górkę i z górki. Na basenie Julek dopracowywał swoją technikę pływania, a dorośli na zmianę a to korzystali z relaksującego jacuzzi lub rozgrzewali kości w dwóch saunach. Z drugiej strony głównego obiektu znajdywał się plac zabaw dla najmłodszych i leżaczki czy drewniane ławki dla chcących na chwilę spocząć czy też skorzystać z promieni słońca.

Przy dobrej pogodzie aż prosi się by spędzić czas nad wodą i pod chmurką. To to również oferuje Kocierz. Rozbudowany aquapark na terenie hotelu to duży obszar, który oferuje: typowo nadmorską plażę (tak, tak, leżą tu tony białego piasku – prawdopodobnie znad Bałtyku) a na niej leżaki, parasolki i boisko do gry w siatkówkę plażową.  Tuż przed oczami wyrastają nam mazurskie drewniane kładki wśród szuwarów, zielonej jakby jeziornej wody, mała zjeżdżalnia dla najmłodszych i dwie duże dla wszystkich (w tym jedna rura). Mimo naprawdę dobrej pogody podczas naszego urlopu, w moim odczuciu woda nie nagrzała się na tyle, bym z przyjemnością się w niej pluskała.  Za to moje Lisy nie raz korzystają z adrenalinowych zjazdów na wodnej zjeżdżalni. Dla głodnego na plaży stoi mała budka, w której można przekąsić coś słonego lub słodkiego. Kawałek wyżej stoi trzeci budynek o podobnej góralskiej architekturze Kocierzy, z dużą restauracją, która wydaje się być otwarta głównie przy okazji organizacji wesel czy dużych przyjęć.

Nad głowami co chwilę śmigają nam kolejni śmiałkowie, którzy odważyli się skorzystać z tutejszych tyrolek. Jeśli gość hotelowy zdecyduje się na pełen pakiet pobytowy, wszystkie atrakcje ma w cenie, w tym park linowy dla najmłodszych i starszych. Dla tych, którzy jednak wykupili sobie jedynie pokój ze śniadaniem, za park linowych dla dzieci oraz dmuchaną zjeżdżalnię obok zapłacą po 5 zł za swoją pociechę. Czas ograniczony jest do 30 minut. Wejście na park linowy dla starszych wynosi do 30 zł a połączony z 5-cioma zjazdami na tyrolce to 40 zł. Z tego rozbudowanego pakietu miałam przyjemność skorzystać ja. Nie będę wspominać o radości jak u dziecka, jaką odczuwałam. Latanie wśród drzew, nad sztuczną plażą i na dużych wysokościach zdecydowanie dobrze na mnie wpłynęły. Julek również codziennie odczuwał potrzebę adrenaliny na mniejszym parku z małą tyrolką. Kocierz oferuje dobrą kuchnię regionalną (i sytą). Pyszne i bogate śniadania zapełniają nam brzuchy do późnych godzin południowych, że chodzimy na obiadokolacje nie jadając nic pomiędzy posiłkami.

SZLAKI MAŁEGO BESKIDU

Seniorzy wystarczy, że z kijkami nordic walking pochodzą wokół obiektu. Dużo tu wzniesień, więc zadyszki można dostać już idąc do głównego budynku hotelu:). My decydujemy się na spacer wśród dziewiczych lasów obrośniętych w urodzajne krzaki jagody w kierunku Potrójnej (884 m n.p.m) i Łamanej Skały (929 m n.p.m). Spokojna trasa, idealna dla seniora, dziecka a dobry spacer dla nas.  By się trochę bardziej zmęczyć, Krzysiek co chwilę podbiega sprintem przed siebie. Po drodze mijamy łąki, schronisko (Chatka Studencka pod Potrójną), w którym obchodzimy się ze smakiem na świeżo przygotowane jagodzianki, po których pozostaje jedynie zapach roznoszący się po drewnianym domku. Nie starczyło już dla nas:(. Jemy swoje kanapki i kabanosy. Za chwilę żałujemy też, że pierwszy raz nie wzięliśmy ze sobą kiełbasek, bo na polanie wyżej rodziny z dziećmi rozpalają ognisko, w specjalnie przygotowanym pod to miejscu. Starcza nam trochę chleba by zgłodniałemu Julkowi podpiec białe pieczywo. Pachnie wyśmienicie.

Trasa prowadzi dalej, czerwonym szlakiem Na Beskidzie i Leskowiec (podobne wysokości) lub zielonym na Czarną Górę (808 m n.p.m). My wracamy do Villi, bo trochę marudzi nam dziecko. Następnego dnia biorę na spacer w tym kierunku teściową. Mimo obolałego kolana pokonujemy spory odcinek. Cieszy się jak dziecko, zajadając się jagodami po drodze.

Fot. Beskid Mały w sezonie letnim (2018)

ATRAKCJE OKOLICY

Okolice hotelu oferują bardzo dużo. Gdyby nie fakt, że nam hotel sam w sobie oferuje bardzo dużo na relaksujący czas, prawdopodobnie odwiedzilibyśmy pobliski Inwałd, Zatorland i inne tego typu atrakcje pod dziecko. Przy odrobinie chęci (bo trzeba jednak ponownie spędzić trochę czasu w aucie), możemy odwiedzić Wadowice czy Oświęcim. Jednak uznajemy jednocześnie, że to jeszcze nie czas na naszego syna na tego typu miejsca. Niedaleko od Targanic leży popularna Góra Żar i Zalew Żywiecki, koło którego przejeżdżamy w drodze do Szczyrku. W okresie letnim prezentuje się bardzo europejsko, z wieloma atrakcjami na świeżym powietrzu i zachwycającą tamą na Zalewie. Nie raz widzimy go ze Skrzycznego w Szczyrku.

BESKID ŚLĄSKI. NOWE TRASY

Tak często bywamy w tej, coraz to popularniejszej z każdym rokiem, miejscowości (Szczyrk), iż uznajemy że trzeba również poszukać nowych szlaków górskich. Jako że w te góry dość często wyjeżdżam ze swoimi przyjaciółkami, udało nam się takowe zweryfikować. Nie bylibyśmy sobą i teraz, gdybyśmy na pierwszy rzut nie zaliczyli ponownie Skrzycznego. Ta trasa, idąca niemalże cały czas pod kolejką górską, daje w kość i jesteśmy tego świadomi za każdym razem gdy zaczynamy ją zdobywać. No ale uwielbiamy to, więc nie możemy sobie i tym razem jej odmówić. Na szczyt kolejką dojeżdża babcia z Julkiem. Razem zajadamy się pysznościami w schronisku na samym szczycie. Niesamowicie malowniczy, biegnący niczym sinusoida to szlak przez Przełęcz Salmopolską.  Ruszamy nim z miejscowości Biały Krzyż (940 m n.p.m) jadąc w kierunku Wisły. Idąc granią przez Malinów, Malinowską Skałę i Kopę Skrzyczeńską widzimy Beskid Śląski jak na dłoni z całym przekrojem przyrodniczym. Na Malinowskiej Skale (1152 m n.p.m) stajemy niczym na rozstaju dróg wybierając dalszy kierunek trekkingu. Miejsce jest wyjątkowo malownicze a bezkres przestrzeni obserwujemy z bulwiastej skały. Jest idealna na selfie czy inne fotograficzne dzieła sztuki. Po około 2 godzinach docieramy do Skrzycznego. Ponownie czekają na nas babcia z wnukiem. Na dół zjeżdżamy już kolejką razem.

Fot. Przełęcz Salmopolska w Beskidzie Śląskim.



Innym razem (3 lata wcześniej) z przyjaciółkami zdobywamy Baranią Górę od strony Wisły (ale można ją również zacząć od Białego Krzyża) i źródła naszej najdłuższej polskiej rzeki. Szlak jest przyjemny a jego trudność oceniłabym na średni. Ruszamy spod Kubalonki (830 m n.p.m) i powoli pniemy się w górę, mijając Schronisko PTTK Przysłop pod Barania Górą. Pamiętam przepyszne drożdżówki serowe, lecz problemy żołądkowe nie pozwoliły mi się długo cieszyć ich smakiem. Mijając Wierch Równiański i Wisełkę, docieramy do celu - Baraniej Góry (1220 m n.p.m). Pogodę mamy cudowną, każdy znajduje swoje schronienie wśród trawiastych kęp, rozpala małego jednorazowego grilla, delektuje się kanapkami lub zdobywa się na ostatni wysiłek ku górze, by wdrapać się jeszcze na metalową wieżę obserwacyjną. Stąd prowadzi parę rozwidleń na kolejne szczyty lub powrót inną drogą na Biały Krzyż.

Fot. Barania Góra od strony Wisły, babska wyprawa.

7 komentarzy

  • Marcin
    Marcin niedziela, 19 maj 2019

    Nie ma to jak stare dobre Beskidy - niezależnie od tego, które wybierzemy!

  • Karolina
    Karolina czwartek, 09 maj 2019

    Uwielbiam takie górskie chatki, Właśnie takich szukam, jak wyjezdzam w gory. Za rok pewnie bede szukala miejscowki w gorach dla Rodziców i dziecka wiec na pewno zerkne jeszcze tu ?

  • Asia
    Asia poniedziałek, 06 maj 2019

    Tak, na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło dość drogo, ale tyle atrakcji w cenie, że człowiek przez chwilę się nie nudził. Zbrakło tylko upałów, by jeszcze częściej korzystać z aquaparku.
    Przełęcz Salmopolska widziana gołym okiem zdecydowanie mocniej działa na bodźce:) polecam!

  • jolasolotrips
    jolasolotrips poniedziałek, 06 maj 2019

    Bardzo tam fajnie!!! rewelacyjne miejsce dla całej rodzinki, widzę, że każdy znalazł coś dla siebie. Podoba mi się ten duży wybór i piasek z nad morza i mazurskie szuwary a już najbardziej te tyrolki, to musiała być frajda. też bym się chętnie takim czymś przejechała. pewnie z nadwyżką zrekompensował Ci się koszt. Dobrze, że okolica ma sporo do zaoferowania, bardzo mi się podoba szlak przez Przełęcz Salmopolską. Widoki są przepiękne a pewnie w realu jest jeszcze piękniej!! Cudne są te nasze góry!

  • Asia
    Asia poniedziałek, 06 maj 2019

    Tak, trzeba przyznać, że to takie lajtowe tereny ale bardzo urokliwe. No a na niepogodę jest sporo atrakcji dookoła i oczywiście spa:)

  • Iwona_SzerokąDrogą
    Iwona_SzerokąDrogą poniedziałek, 06 maj 2019

    Jak byłam nieco młodsza, to dość często odwiedzałam te tereny. Teraz niestety jakoś mi nie po drodze. Ale wkrótce pojawi się nowy członek rodziny, więc jest szansa, że pierwsze wyjazdy będą właśnie w te okolice.

  • Głos z podróży
    Głos z podróży poniedziałek, 06 maj 2019

    Połączenie SPA i Gór to Coś dla Nas - Wojtek zdobywałby szczyty, a ja odpoczywałabym w jaccuzi lub Robiła piesze, mniej Męczące Wędrówki.

Leave a Reply

Your email address will not be published. HTML code is not allowed.