Przez Kambodżę początkowo mieliśmy się tylko przeprawić do Tajlandii. Zmieniliśmy zdanie i wydłużyliśmy pobyt w tym najbiedniejszym kraju Azji o pobyt w stolicy Phnom Penh i największym oraz (prawdopodobnie) najpiękniejszym kompleksie świątyń (Angkor Wat) na świecie.

Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng na pewno nie nadawało się dla oczu dziecka, więc ten dzień należał tylko dla dorosłego. Hotel zagwarantował mi pewnego kierowcę TUK-TUKa, który miał mnie zawieźć na drugą stronę miasta do tego tzw. Więzienia Bezpieczeństwa S-21 z 1975 roku.

Chcąc się dobrze i niedrogo obkupić w stolicy, to tylko na tutejszych "psah", czyli marketach. My wybraliśmy najbliższy domu - Central Market, który mieścił się w ciekawym żółtawym budynku z 1937 roku a otoczony był wieloma tematycznymi straganami.

Każdemu kiedyś tam na pewno o ucho obiła się nazwa Angkor Wat. Część wiedziała, że nazwa związana jest z kompleksem świątyń gdzieś w Azji, pozostała zgłębiała wiedzę ustalając, że znajduje się w Siem Reap w Kambodży, że każdy kto tam pojedzie, nie jest w stanie wyjść z podziwu nad jej ogromem, pięknem i tajemniczością, porównując ją każdorazowo do innych widzianych na swej drodze świątyń innych religii świata.

Podczas gdy Krzysiek zachłystywał się Angkorem trzeciego dnia pobytu w Siem Reap, razem z Julem postanowiliśmy po raz ostatni przejechać się TUK-TUKiem (nie wiedząc, czy w Tajlandii jest on równie popularny jak tu) po Siem Reap, przy okazji odwiedzając słynną ulicę barową - Pub Street oraz bliski jej ryneczek ze wszystkim - Old Market. Postawiłam sobie za cel zlokalizowanie paru księgarni z używanymi książkami międzynarodowymi, by może znaleźć jakąś polską lekturę.

Wertując wcześniejsze "strony" naszego bloga, można zauważyć duże emocje, jakie mną (nami) targały podczas całego pobytu w Kambodży. Moje odczucia już znacie.