PIERWSZE CHWILE W DRODZE DO ROSJI
![]() |
12 czerwca będący dniem wyjazdu, był dla nas bardzo ekscytujący, w pędzie, spędzany na pakowaniu, żegnaniu i lekkim ścisku w żołądku. Pociąg relacji Warszawa Gdańska – Moskwa odjeżdżał o godzinie 16.12. Ostatnie pożegnania na stacji PKP, sprawdzanie biletów przez rosyjskiego konduktora i po chwili siedzieliśmy w przedziale metr na dwa metry zastanawiając się jak pomieścimy się w nim w pozycji horyzontalnej w 4 osoby.
![]() |
TRANSPORT TOWARÓW DO ROSJI
Trafiliśmy na polskiego pasażera. Później uznaliśmy to za ciekawe zrządzenie losu, gdyż na cały wagon stanowiliśmy jedynych Polaków. Pan Jacek przekazał parę ciekawych informacji o zwyczajach, o czym lepiej nie rozmawiać i uprzedzał przed wszelkimi kwestiami formalnymi czy technicznymi. Dzięki temu nie przeraziliśmy się, gdy w Białorusi zabrano nam paszporty znikając na jakiś czas z pola widzenia. Poszło sprawnie, mimo że zdarzało się podobno wcześniej, że urzędnik oddawał dokument tuż przed odjazdem pociągu z granicy, przyprawiając podróżnych o palpitacje serca. Niejednokrotnie też „przetrzepywano” bagaże w celu znalezienia czegoś podejrzanego, a zaskakującym było kiedyś dla urzędnika, że pan Jacek nie przewozi z Białorusi wódki. Było to dla nich co najmniej fałszywe i podejrzane.
![]() |
WYMIANA TORÓW KOLEJOWYCH
Na granicy białoruskiej doświadczyliśmy również czynności zwanej „wymianą kół” w wagonach (a właściwie przerzucenie pociągu na inną szerokość torów). Wjechaliśmy w wielką halę, podnoszono nas na potężnych wysięgnikach, do tego rzucało nami, a wagon trzeszczał jakby miał się rozpaść na drobny mak. Podobno od tego momentu tory były szersze, stąd wymagały one również szerszych kół. I tu pojawił się taki pierwszy rosyjski żarcik – Krzysiek chciał wyjść na zewnątrz, zrobić parę fajnych zdjęć owej wymiany i usłyszał od konduktora uśmianego po pachy:
„Proszę wsiąść do pociągu, bo będziemy strzelać”.
![]() |
WSCHODNIE KLIMATY
Tu również doświadczyliśmy powrotu polskich czasów lat 80-tych. Do wagonu wparowały młode kobiety obładowane reklamówkami, nieustająco terkocących o łakociach, jakie oferowały ze swych uroczych siatek. Wszystko oczywiście stanowiło okazję, a były w tym tak dobre, że Krzysiek skołowany, by „odciążyć jedną z balastu” zakupił 3 puszki piwa. Niby dla równego rachunku:). Dla Julka był sok brzozowy, na szczęście niezbyt słodki.
![]() |
Jako, że Krzysiek ze swoim rosyjskim dopiero się rozkręcał, Jacek pokazał nam kolejny rosyjski paradoks – informację z rysunkiem kontaktu z zezwoleniem na ładowanie np. telefonu komórkowego. Dokładnie niżej pod tym rysunkiem widniał zakaz o nieużywaniu kontaktu do ładowania jakiegokolwiek urządzenia, nawet komórki.
Dla Julka zaskoczeniem był fakt, że „w tym małym pokoiku” mamy spać, a łóżka rozkłada nam jakiś pan każąc, w nieznanym mu języku, pościelić sobie spanie. Gdy nasz współtowarzysz zaczął szykować sobie pościel, zażartowałam do Julka:
- Pan Jacek przebiera się za duszka. – Gdy tak przewracał poszewką, jakby miał w nią wejść:).
- Panie, to prawda? – Zapytał zaskoczony Julek, nie wiedząc przy okazji jak zwracać się do kompana podróży.
![]() |
Po chwili znalazł sobie rówieśnika Kolę do biegania do samej nocy po wagonie, naśladując jego rosyjski przeplatany z polskim. Zaskoczony oczywiście był imieniem, że kolega nazywa się tak jak napój, który pijemy.
Fot. Dzień wyjazdu pociągiem do Rosji i sama podróż (2014).