PIENINY JESIENIĄ

2020 to rok okrągłych urodzin moich przyjaciół, lecz próby ich organizacji niejednokrotnie w tym trudnym okresie kończyły się fiaskiem. Niemalże za każdym razem na ostatni gwizdek udawało nam się wyskoczyć na weekend i odetchnąć pełną piersią gdzieś pośród górskich, mazurskich czy nadmorskich pejzaży. 

Tym razem to ja byłam jubilatką, a moje przyjaciółki stanęły na wysokości zadania, zabierając mnie w Pieniny. Na granicy września i października pogoda zafundowała nam późno-letnie warunki. Zrekompensowała nam tym samym ograniczenia w funkcjonowaniu punktów gastronomicznych, czy wygórowane ceny obiektów noclegowych. 

SZCZAWNICA

Dziewczyny wybrały pensjonat w Szczawnicy, który poza śniadaniem, udostępniał swoim gościom saunę oraz zewnętrzny zadaszony basen. Obiekt znajdował się tuż przy Parku Górnym, więc do centrum miasteczka miałyśmy spory kawałek pieszo. Stąd też, idąc wzdłuż najpierw rzeki Grajcarek, a potem Dunajca, zmierzaliśmy ku Sokolicy i Trzem Koronom. 

SOKOLICA (747 M N.P.M.)

Tuż za mostkiem na Grajcarku rozpoczynał się szlak czerwony, który łączył się dalej z niebieskim i tego to właśnie trzymamy się aż do Trzech Koron. Docieramy do miejsca, skąd na drugą stronę Dunajca musimy przeprawić się łodzią na wzór tych flisackich, którymi organizowane są spływy Dunajcem. Obawiałyśmy się, czy podczas (na szczęście tylko początkowej) ulewy, ktokolwiek będzie organizował przeprawę na drugą stronę rzeki.

Na szczęście obawy były zbędne, gdyż rzekomo na tą "usługę" nie wpływały anomalie pogodowe. 5 zł na osobę i po chwili byłyśmy po drugiej stronie Dunajca, mozolnie wspinając się ku Sokolicy.  Trasa wiedzie w lesie. Drogę przecina nam kolorowa salamandra. To trzecia, jaką widziałam w życiu. Po chwili docieramy do budki, w której zakupujemy bilet na Sokolicę. Parę stromych stopni, śliskie kamienie, barierka i … wow.

Słońce ogrzewało nas i okolicę. W dolinie jak gdyby nigdy nic płynie sobie ten słynny Dunajec. I jeszcze pozostałości tej pocztówkowej sosenki. Mimo wąskości tej naturalnej "platformy" widokowej, spędzamy tu dłuższą chwilę delektując się pienińskim pejzażem. 

Fot. Sokolica, Pieniny 2020.

TRZY KORONY (982 M N.P.M.)

to najwyższy szczyt Pienin Środkowych Masywu Trzech Koron i do niego zmierzamy tuż po zdobyciu Sokolicy. Kierując się na Białe Skały cały czas możemy podziwiać Dunajec z lotu ptaka. Idziemy jakby granią, stromym zboczem, niejednokrotnie będąc zmuszonym do wspinania się po skalistym szlaku wspierając się o metalowe poręcze. Odbijamy na Bajkowy Groń i Zamkową Górę, cały czas trzymając się niebieskiego szlaku. Idziemy w lesie. 

Nagle w oddali docierają nas odgłosy Mszy Świętej. Zaskoczone jesteśmy tak wyraźnym echem, myśląc że dociera on aż z pobliskiego kościoła. Okazuje się jednak, że mamy możliwość uczestniczyć w trwającej właśnie Mszy na Górze Zamkowej. Znajdują się tu ruiny Zamku Pienińskiego, który - z powodu zawalenia stropu został niestety zamknięty. Kryje on historię św. Kingi, która wraz z innymi zakonnicami z klasztoru w Starym Sączu schroniła się tu przed Tatarami. Na jej pamiątkę powstała tu Grota Św. Kingi. Dodatkowo przed I wojną światową w ruinach zamku powstała tzw. „Pustelnia Pienińska”, która aż do 1949 r. schroniła tu prawdziwego pustelnika.

Wśród tłumu uczestników Mszy, po pionowych stopniach, zmierzamy ku Trzem Koronom. Pomiędzy 20.04 a 31.10, by wejść na platformę na Trzech Koronach, pobierana jest opłata w wysokości 5 zł (za bilet normalny) oraz 2,50 zł (ulgowy). Zakupiony bilet na Sokolicę uprawnia nas do darmowego wejścia na Trzy Korony. Trafia nam się cudowna pogoda a widok ze szczytu zapiera dech w piersiach, umożliwiając dopatrzenie się nawet Tatr, Babią Górę, Jezioro Czorsztyńskie, czy Turbacz. Platforma jest dość wąska, a na niej ostro wieje. Każdy ma chęć delektować się pejzażem dłużej, lecz trzeba udostępnić widoki innym. Wysiłek i odczuwalne wietrzne zimno rekompensuje zdobycie tego szczytu. 

Kontynuujemy naszą wyprawę niebieskim szlakiem na Czoło (815 m n.p.m), by wcześniej odbić żółtym szlakiem na Schronisko PTTK "Trzy Korony". Ten majestatyczny szczyt będzie nad nami górować do końca dnia i podczas spływu Dunajcem dnia kolejnego. Resztką sił docieramy do schroniska na przepyszne pyszności. Wyprawa zajęła nam sporo czasu, więc nogi powoli odczuwają wysiłek i tą sinusoidalną trasę. 

Do Szczawnicy łapiemy busa ze Sromowców Niżnych. Przejazd zajmuje do 40 minut i kosztuje 8 zł/ osobę. 

Tego samego dnia słyszymy w wiadomościach, że na początku tego szlaku, tuż przy Dunajcu skąd przeprawialiśmy się na drugi brzeg, dosłownie 30 minut przed nami, widziano niedźwiedzicę z małymi. Na szczęście nie spotkaliśmy się po drodze…

Wieczór kończymy w naszym pensjonatowym spa. Relaks pełną gębą.

SPŁYW DUNAJCEM

Ta atrakcja, tak bardzo oczywista w tym rejonie, a jednak nigdy przeze mnie wcześniej niepoznana, była kolejnym prezentem dla mnie od moich psiapsiół. Ponownie zmierzałyśmy busem do Sromowców Niżnych, skąd Dunajcem miałyśmy przez 2-2,5 godziny dotrzeć do Szczawnicy. 

Docierając do "bram" spływu, zakupujemy bilety, po ok. 60 zł/ dorosłą głowę. Już przy kasie otrzymujemy numerek, z którym pojawiamy się tuż przy przystani. Strojnie odziani flisacy przydzielają nas do swoich łodzi, odpowiednio rozsadzając ciężar na tratwie. Ruszają wtedy, gdy zbierze się 11-osobowa grupa. 

Potem rozpoczyna się przygoda okraszona ciekawymi historiami naszych "wioślarzy"-przewodników. Zasłuchujemy się w opowieści o ich karierze zawodowej (dość długiej, by zyskać miano prawdziwego flisaka), próbujemy rozwiązywać ich zagadki słowne, podziwiamy ich sprawność w wiosłowaniu tą - wybudowaną przez każdego z nich - łodzią oraz przyrodę i zdradziecki nurt Dunajca. Czy wiecie, że po odbyciu spływu, za każdym razem jest ona demontowana i przewożona spowrotem do punktu spływu? Każdy flisak ma swoją łódź i o nią dba. 

Podczas spływu dobrze być ubranym na cebulkę i z opcją dodatkowego przeciwdeszczowego odzienia. Bo nie musi padać, by nie raz woda Dunajca zaatakowała nas falą z boku i jak przemoczoną kurę transportowała do końcowej przystani. Spływ umilają wygłodniałe kaczki przylatujące stadami do każdej łodzi, na której siedzi ktoś, kto poczęstuje je jakimiś smakołykami. Po obejrzeniu horroru "Ptaki" Hitchcocka zastanawiałabym się  nad ich prawdziwymi zamiarami.  

Tym razem Trzy Korony mają nas na oku z góry, a z Sokolicy kolejna grupa turystów uwiecznia Dunajec na fotografii. Na pewno nasza łódź flisacka jest na paru zdjęciach.

Szybki i tradycyjny polski obiad w Szczawnicy i wracamy do Warszawy. 

Fot. Trzy Korony i spływ Dunajcem, Pieniny 2020.

9 komentarzy

  • Asia
    Asia wtorek, 20 kwiecień 2021

    Współczuję Joanna, bo straciliście niesamowite krajobrazy, ale to znaczy, że musicie odwiedzić Pieniny raz jeszcze:)

  • Asia
    Asia wtorek, 20 kwiecień 2021

    Byliśmy na Trzech koronach początkiem kwietnia. Na szczycie była jedna wielka mgła :D

  • Mrotschny
    Mrotschny środa, 14 kwiecień 2021

    Moja pierwsza i zarazem jedyna wizyta w Pieninach to chyba lata szkoły podstawowej. Potem, mimo, że uwielbiamy góry i spędzamy w nich dużo czasu, w Pieniny było jakoś nie po dordze. Byłoby miło przypomnieć sobie kiedyś te piękne widoki :)

  • Asia
    Asia wtorek, 13 kwiecień 2021

    Jeśli tylko w Pieniny dojeżdżałabym w 4 godziny, jak do większości polskich pasm górskich, byłabym w nich częściej. Niestety możliwość podróżowania głównie w weekendy powoduje że ta niemalże 6-7-godzinna wyprawa w jedną stronę odkłada te odwiedziny na inne czasy.

  • fOTO podróże BPE
    fOTO podróże BPE wtorek, 13 kwiecień 2021

    Pieniny jesienia są najpiękniejsze - odwiedziłam dziesiątki razy - koniecznie polecam pod koniec października kiedy lasy "płoną"

  • Asia
    Asia poniedziałek, 12 kwiecień 2021

    Oj tak Kamil, w Wąwozie byliśmy właśnie przy okazji pierwszej wizyty, ale to było tak dawno, że pamiętam to jak przez mgłę. Gdybyśmy zostały tam chociaż dzień dłużej, na pewno to byłby nasz kolejny cel.

  • Asia
    Asia poniedziałek, 12 kwiecień 2021

    Oj my też Piotr byliśmy wcześniej w Pieninach jakieś 7 lat wstecz, i to w końcówkę zimy, zatem żadnej z tras całkowicie z małymi dzieciakami nie przeszliśmy.

  • kamil | ONE STEP FORWARD
    kamil | ONE STEP FORWARD poniedziałek, 12 kwiecień 2021

    Zawarliście wszystkie must Have, które trzeba Obowiązkowo odwiedzić będąc w Pieninach :) Osobiście dorzuciłbym do tego jeszcze Wąwóz Homole :)

  • Piotr
    Piotr poniedziałek, 12 kwiecień 2021

    Namówiliście mnie na odwiedzenie tego pięknego rejonu (bo nie było mnie tam już z 10 lat...) ale nadrobie w tym roku obiecuję :D No i ten schabowy na koniec podbił moje serce juz całkowiecie :D

Leave a Reply

Your email address will not be published. HTML code is not allowed.