Perełka wschodniego wybrzeża Sycylii to Taormina, lecz i ona nieśmiało zerka w kierunku najpotężniejszej i widocznej o dobrej pogodzie i przejrzystym niebie, majestatycznej góry.
Największy czynny wulkan Europy nadal należy do jednych z czołowych miejsc do zobaczenia na tej wyspie i jak i Włoszech w ogóle. Dotrzeć do niej może niemal każdy, lecz trzeba pamiętać, iż już nie raz pokazała swoją potęgę siejąc zagrożenie i zniszczenie swymi częstymi wybuchami. Odkąd w 79 roku wybuch z jednego z kraterów zabił kilku turystów, zbliżanie się do ich krawędzi jest surowo zakazane a do najwyższego z nich można się dostać jedynie z prywatnym przewodnikiem.
OPCJE DOJAZDU DO ETNY
Na szczyt Etny można dostać się z dwóch jej stron: północnej (od schroniska Piano Provenzana, na wysokości 1800 m n.p.m.) lub południowej – jak my to zrobiliśmy (startując ze schroniska Rifugio Sapienza na 1900 m n.p.m). Dojazd od strony północnej wiedzie przez sosnowy las aż po pierwsze widoki zastygniętej lawy. Mając możliwość podróżowania z Taorminy, jest to dobry wybór.
Z Katanii, przez urokliwe miasteczko Nicolosi, docieramy do południowej ściany, która już od pierwszych momentów jest bardzo surowa, ciemna, taka właśnie powulkaniczna. Już sam fakt, że dojeżdża się z rozpalonych od słońca równin na wyższe, zimniejsze i rześkie kondygnacje Etny działają na ciało i umysł bardzo pobudzająco. Serpentynami pniemy się ku górze aż do dużych terenów parkingowych pod Rifugio Sapienza.
Spod schroniska można dojechać własnym/ wypożyczonym autem, z zorganizowaną wycieczką albo autobusem z pobliskich miejscowości. O rozkładzie jazdy warto dowiedzieć się we własnej kwaterze. Rozkład jazdy autobusów nie jest bardzo rozbudowany (ok. dwóch kursów).
NOCLEG PRZED WEJŚCIEM NA WULKAN
Zdecydowaliśmy się na rezerwację noclegu w Rifugio Sapienza, jako że poranny podbój Etny mógł rozpocząć się już po przebudzeniu i śniadaniu zjedzonym w schronisku. Dojeżdżanie jeszcze ponad 30 km z pobliskiej Nicolosi wydłużało ten dzień. Planowaliśmy jeszcze wrócić do Palermo.Rezerwacji dokonaliśmy z tygodniowym wyprzedzeniem w sezonie, a mimo to schronisko nie było aż tak oblegane, ceny zbliżone do pobliskich lokalizacji i otrzymaliśmy najlepszy pokój w schronisku (za niecałe 60 EUR ze śniadaniem). Na miejscu okazało się, że otrzymaliśmy pokój z balkonem i widokiem na pięknie oświetloną nocą Katanię.
Dodatkowo dla tych, którzy jednak na wulkan planowali dostać się kolejką górską bądź jeepem, oferowano dodatkową 10% zniżkę. Śniadanie w schronisku przeszło nasze oczekiwanie. Gdyby nie fakt, ze czekał nas spory wysiłek i z pełnym żołądkiem byłby utrudniony, najedlibyśmy się do syta na cały dzień. Warto o tym pamiętać, bo ceny już w samej restauracji czy knajpach wokół parkingu przyprawiają w osłupienie. Proponuję zrobić sobie solidny prowiant przed dotarciem na teren Rifugio.
Co robiliśmy wieczór przed wejściem na szczyt Etny? Zakupiliśmy śmieszne trunki dla dorosłych: ja małe czerwone wino z wizerunkiem wulkanu na etykiecie (za wyższą cenę można było kupić taką samą butelkę jednak z dodatkową wulkaniczną ochronką wokół), a Krzychu – jakiś mocny wynalazek o nazwie „Fuoco dell’ Etna” (czyli „ogień Enty” – to właśnie można było poczuć w przełyku;). O zmroku, delektując się pięknie rozświetloną nocą Katanią i widocznym krajobrazem na wybrzeże, siedzieliśmy na prywatnym balkonie w ciszy. Pod schronisko podjechała grupa zapalonych kolarzy, którzy musieli pokonać ok. 20 km stromego odcinka w drodze na ten parking. Po dobrym treningu mogli cieszyć się powrotem na niziny w zawrotnym tempie.
KRATERY WOKÓŁ RIFUGIO SAPIENZA
Wokół schroniska usytuowanych jest parę mniejszych kraterów (każdy tworzył się w innych latach) i z lekką zadyszką można bez problemu wdrapać się na jego obrzeża. Dół krateru to po prostu nieaktywna dziurka, lecz widoki wkoło robią naprawdę ogromne wrażenie. Już ten krótki spacer uzmysławia, że trekking po grząskim wulkanicznym podłożu przypomina chód w miejscu, lub jak po powierzchni Księżyca. Kamyki łatwo dostają się do butów, więc to jeden z ważniejszych argumentów przy wyborze odpowiedniego obuwia, jeśli chcemy zdobyć Etnę o własnych siłach. My niestety mieliśmy tylko adidasy, ale się udało!
Fot. Organizacja wyprawy na wulkan Etna, 2016.
PORANNA WSPINACZKA
Dla nas naturalnym było, iż na Etnę wejdziemy o własnych siłach. Po pierwsze to lubimy, po drugie: byliśmy bez dziecka. Nie będę czarować, że wejście nie zmęczy, bo po godzinie mozolnego podejścia (często bardzo stromego), mieliśmy dość. Mijające nas w oddali samochody terenowe wypchane turystami (nieczęsto ubranymi wakacyjnie, w japonkach) czy kolejka górska tuż po drugiej stronie, wzbudzały zazdrość. Ale tylko przez chwilę, bo nasza satysfakcja była gwarantowana.
CENY WJAZDU NA WULKAN
Wjazd samochodem terenowym do połowy góry to koszt ok. 20 EUR. Ten sam odcinek można pokona kolejką górską w podobnej cenie. Od połowy góry podejście jest zdecydowanie łatwiejsze i tu już spokojnie można zdecydować się na samodzielne pokonanie tego niezbyt stromego odcinka, nawet z dziećmi. W dół standardowo jest zawsze łatwiej. Całkowity koszt wjechania i zjechania oscyluje wokół 70-90 EUR (ale nie potwierdzam tych kwot w 100%, gdyż nie korzystaliśmy z tej opcji w ogóle). Dotarcie do centralnego krateru Etny możliwe jest tylko z przewodnikiem i tu też słyszałam o dodatkowych 30 EUR. Jeśli z krateru mocno dymi, wątpię, by nawet przewodnik pomógł ujrzeć wnętrze bulgoczącej magmy. Jest to po prostu niebezpieczne.
PRZYGOTOWANIE I WIDOKI
Pogoda na wulkanie, jak i w górach w ogóle bywa nieprzewidywalna, zatem należy po prostu ubrać się na wyprawę rozsądnie, będąc przygotowanym na różne sytuacje (szczególnie jeśli zdobywamy go o własnych siłach). Dobra kurtka (chroniąca na szczycie od wiatru, czasem deszczu a i w późniejszym okresie może i śniegu), wyższe buty (gwarantujące nie dostanie się żwirku wulkanicznego do środka, który dość szybko rysuje stopy), ubrania na zmianę (jakiś polar, czapka, długie spodnie), woda i prowiant.
Na jednych widok kraterów nie robił wrażenia. Myślę, że dotyczyło to głównie tych, którzy wjechali tam samochodem. Gdybym coś miała podane na tacy, również bym tego nie doceniła. Może byłabym szczęśliwsza widząc wnętrze krateru wypełnione gorącą cieczą, ale i bez niej me oczy zachwyciły brunatno-ceglaste odcienie ich wnętrz, niekiedy żółtawe skrawki dymiącej siarki, ciepło buchające z małych otworków a niezapomnianym na pewno pozostaje mój indywidualny szlak „poza szlakiem”, gdy zbiegałam z najwyższego dostępnego krateru sama. Przez 3 godziny nie odczuwałam kompletnie głodu, a soczyste brzoskwinie zjedzone tuż po zejściu z jednego z nich smakowały jak jakiś królewski przysmak.
Cały odcinek, z dołu na górę i z powrotem zajął mi ok. 4 godzin. Końcówkę faktycznie ledwo doczłapałam, bo przemieszczenie na tej trasie wynosi ciut ponad 1000 m. Zakwasy nieodczuwanych wcześniej mięśni czułam jeszcze przez parę dni. Ale przynajmniej z mniejszym wyrzutem sumienia mogłam zajadać się sycylijskimi smakołykami.
Pogoda trafiła się nam się idealna. Zaczynając trekking o godzinie 8 rano, towarzyszyło nam lekkie słońce i cień rzucany z kraterów i większych wzniesień. Nie było chłodu ani upału. Od połowy góry nasilił się wiatr, który towarzyszył mi również na obu kraterach. Powrót był przyjemny. Słońce idealnie zbilansowało wietrzny czas na szczycie.
Wyzwanie na kolejną wizytę na Sycylii? Wejście od północnej strony i być może wycieczka wokół Etny słynną kolejką Circumetnea.
Czy skorzystasz z tego wpisu przy organizacji wyprawy na Etnę albo polecisz innemu turyście? Chętnie poznamy Twoją opinię o wyprawie.
Fot. Wyprawa na Etnę od południowego zbocza, cz.2 (2016)