STOLICA MACEDONII PÓŁNOCNEJ
Niejeden nasz znajomy, który słyszał o naszych odwiedzinach w tym kraju, zachęcał do odwiedzenia stolicy Macedonii Płn. - Skopje. “To miasto posągów” słyszeliśmy najczęściej i ciekawość zżerała, co takiego wyjątkowego przyciągało turystów do odwiedzenia tego bałkańskiego miasta. Mieliśmy już za sobą 1,5 miesiąca podróży po Bałkanach, więc poprzeczka była podniesiona.
Czas, który straciliśmy na naprawę auta w Bitoli, zmusił nas do skrócenia odpoczynku w Skopje. Poświęciliśmy na nie jeden dzień oraz dodatkowy na pobliski Kanion Matka. Myślę, że to on był głównym zapalnikiem wyboru tego kierunku. A skoro tuż obok była ta wychwalana stolica, to grzech nie poszwędać się po niej. Docierając do Skopje, na jego obrzeżach, nie odnosiliśmy wrażenia byśmy wkraczali do dużego miasta. Graniczne dzielnice, usłane drzewami i domami jednorodzinnymi nie zapowiadały naszego zaskoczenia, gdy główną ulicą (taki dawny PRL), docieraliśmy do “posągowej”, starej (choć odnowionej) części Skopje. Po drodze zahaczamy o modną restauracyjną dzielnicę (okolice ulicy Orce Nikolov), w której przebierać można w knajpkach i ich menu. Niestety nasz rekomendowany obiekt przeszedł nam koło nosa, gdy w dniu przyjazdu do Skopje (niczego nieświadomi) wprowadzono nowe obostrzenia covidowe. Zupełnie o tym zapomnieliśmy nie mając do tej pory żadnych problemów podczas podróży po Bałkanach. Jedynie na granicy sprawdzano nam czasami paszport covidowy. Tutaj poproszono o niego w restauracyjnym ogródku (na dworzu!). I nawet zdjęcie certyfikatu w telefonie nie pomogło. Trzeba było głód zajeść kurczakiem z grilla w pobliskiej fast-foodowni.
“POSĄGOWE” CENTRUM
Plostad Makedonia to główny plac otoczony pierwszymi posągami, na środku którego dumnie stoi statua Aleksandra Wielkiego w fontannie otoczonego lwami. Żar leje się z nieba, delektujemy się historyczną częścią miasta. Wszystko jest takie ogromne. Docieramy do rzeki Wardar. I dla fanów muzeów, Skopje to raj. Gdzie nie spojrzeć mamy muzea (Galerię Narodową Macedonii, Muzeum Archeologiczne, Muzeum Macedonii, Muzeum Sztuki Współczenej i wiele innych), piękne mosty (kamienny, “Eye Bridge” - jak to właściwie przetłumaczyć?, czy “Art Bridge”), zachwycający (i popularny w bałkańskich miasteczkach) bazar miejski - Caarsija czy górująca nad Skopje Twierdza Tvrdina Kale. Dla nas spacer wśród tych architektonicznych dzieł sztuki był na chwilę obecną wystarczający i dostarczający wiele estetycznych wrażeń. I bez dwóch zdań potwierdzę, że nie nudzilibyście się w Skopje gdybyście zostali tu nawet na tydzień. Wracając przez Kamienny Most z Carsiji przeżyliśmy ogromnie wzruszający moment. Jak wspomniałam, żar lał się z nieba. Człowiek nie miał siły nawet powłóczyć nogami, a co dopiero spędzić pod gołym niebem cały dzień z odrobiną wody. Widząc na moście trójkę małoletniego rodzeństwa (na oko: 5, 7 i 9-latków), które nawet nie miało siły żebrać o jedzenie czy picie, opadnięte z sił, z rozczochranymi włosami i w podartych ubraniach siedziały oparte o balustrady, które dawały lekki, niezauważalny cień. Po naszym obiedzie zostały nam 3 pudełka jedzenia, które wzięliśmy na wynos, z myślą podgrzania sobie go na wieczór. Nie lubimy marnotrawić jedzenia. Podeszliśmy do dzieci, wręczając im pudełka z frytkami, kurczakiem i sałatką. Serce się ścisnęło, gdy z radością na twarzy chwytały jedzenie, dzieląc się po równo wszystkim. Wracaliśmy do pensjonatu w ciszy. Nie byliśmy w stanie nic powiedzieć. Nawet nasz 10-letni Julek. Na Placu skręciliśmy ku bramie na wzór Łuku Trumfalnego, gdzie w minutę złapaliśmy taksówkę pod nasz Hotel Pine (ok. 3 km za 8 zl).
Fot. Skopje, 2021.
KANION MATKA
zlokalizowany był jakieś 30 minut jazdy autem spod hotelu w Skopje. Obawialiśmy się tłumów, przed którymi tak przestrzegały przewodniki, internetowe porady bloggerów. Zalecano poranną wizytę, by znaleźć miejsce na parkingu przed wejściem na tereny Kanionu Matka i by z radością zwiedzać ten uroczy przyrodniczy zakątek. A że do rannych ptaszków nie należymy, rozpoczęty szlak o godzinie 11 trochę martwił. Okazało się, że niepotrzebnie, bo Macedończycy śpią dłużej. I to podczas całego naszego pobytu w tym kraju. Darmowe miejsce parkingowe znalezione bez problemu, ludzie dopiero zjeżdżali się na miejsce, nigdzie nie było kolejek. Kilkusetmetrowy odcinek wzdłuż rwącej rzeki Treska (wzdłuż brzegu której było wielu amatorów spływu wpław, na własnym dupsku lub prywatnym pontonie) kończył się na lekkim podejściu pod górę, gdzie docieraliśmy do tamy z lat 30-tych i hydroelektrowni. Celem przedsięwzięcia miało być dostarczanie do stolicy i pobliskich terenów prądu, lecz zapotrzebowanie okazało się dużo większe. Powstała nowa hydroelektrownia, a na bazie starej powstało muzeum i centrum edukacyjne.
EKSPLORACJA KANIONU Z WODY
Idziemy boczną ścianą kanionu napotykając się na pierwsze punkty turystyczne oferujące spływ rzeką. Dalej docieramy do miejsca, w którym zaczyna się wszystko:) Jest Kościół Św. Bogurodzicy, restauracja (z przegiętymi cenami dla bogatych turystów), stoiska z pamiątkami oraz wypożyczalnie kajaków, rowerów wodnych czy organizacji rejsów po rzece kanionu aż do Jaskini Vrelo (najgłębsza europejska jaskinia - 212 m głębokości lecz nadal nie odkryto jej dna). Decydujemy się na luksusową motorówkę (tylko to było dostępne z łódek na daną chwilę) i około 1,5-godzinny rejs obejmujący spokoje dopłynięcie do jaskini, zwiedzanie jej oraz powrót. Wydaje mi się, że wyprawa kajakowa to byłoby duże wyzwanie, gdyż odcinek jest dość spory. Za wycieczkę płacimy około 80 zł za naszą trójkę. Rejs jest bardzo relaksujący, widoki niesamowite, a woda bardzo zimna, bo przy jaskini (której kolorowo oświetlone wnętrze zrobiło na ans ogromne wrażenie) Lisu zdecydował się na szybką kąpiel. Podobno Treska zawsze ma 14 stopni. Brrrr… Na głoda łapiemy po drodze grillowaną kukurydzę, którą można kupić niemalże na całym szlaku do kanionu.
SZLAKI WOKÓŁ KANIONU MATKA
To kolejna alternatywa eksploracji kanionu. Szlak wiodący wzdłuż urwiska to jak wyprawa przez tajemniczy, dżunglowy las, z widokiem na seledynowe wody kanionu, kamienne przejścia, żłobienia w skałach. Pozwala cieszyć się miejscem z innej perspektywy. I jako że szlak wiedzie w cieniu, nawet skwar jest do zniesienia. Warto wybrać się na szlak w wygodnych butach. Julek uparł się na japonki i dał radę, ale potykał się po drodze, psiocząc pod nosem. Cóż, musiał doświadczyć, by zmądrzeć:) Ale to nie jedyny szlak. Inne wiodą po drugiej stronie kanionu, gdzie można dotrzeć pieszo do jaskini Vrelo lub do świątyni Monaster Sv. Nikola Šiševski. Do Kanionu można dotrzeć również pieszo ze stolicy Macedonii, nastawiając się na dłuższy trekking przez masyw górski Vodno, zaczynając np. z miejsca usytuowania 66-metrowego Krzyża Milenijnego widzianego niemalże z każdego miejsca w Skopje. Przy parkingu raczymy się bałkańskim obiadem. Pomijam fakt zdenerwowania, gdy ostatecznie miły właściciel knajpy chciał nas oszukać na pieniążki. Chwilowo zepsuło to humor. Na pocieszenie chłopcy postanowili spróbować swych sił w rwącej i zimnej rzece.
W galerii znajdziecie też mój przysmakowy wynalazek - paluszki z nadzieniem z masła orzechowego. Dosłownie się w nich zakochałam! Jak będziecie kiedyś w Macedonii, proszę kupcie mi paczkę:)
Fot. Kanion Matka, 2021.
Opuszczamy Macedonię Północną pełni wrażeń. Jeziora, kaniony, klimatyczne miasta, naprawa auta, niemalże zjedzeni przez psy pasterskie w okolicy Galicnika. Jest co wspominać. Kolejnego dnia ruszamy ku północy w nadziei na wjazd do Serbii, która w okresie covidowym niechętnie wpuszczała turystów, nie uznając ich certyfikatów.