W lutym otrzymałam propozycję marcowego wylotu do Jordanii na 3 dni. Niedrogie bilety, pierwszy raz nie przyłożyłam się do organizacji podróży, nie traciłam zbyt wiele cennych dni urlopowych. Czy mogło być piękniej?
Świadomie zdecydowaliśmy się na spędzenie pierwszych paru nocy na północy wybrzeża Czarnogóry.
Niesamowity słowiański kraj łączący zachód ze wschodem Europy, pełen osmańskiej i austriacko-węgierskiej historii. Wielu kojarzy się z wojną domową lat 90-tych, po której pozostałości nadal zobaczyć można na ulicach miast BiH (Sarajewa czy Mostaru).
Słynny Stari Most w Mostarze widziałam chyba na setkach zdjęć na długo przed tym, jak pojawiliśmy się w tym największym mieście Hercegowiny.
Zmierzaliśmy ze Słowenii ku północy Bośni i Hercegowiny. Czuliśmy dodatkowe podekscytowanie na myśl, że wjeżdżamy do tej mniej popularnej wśród turystów destynacji.
Gdy pół roku wcześniej rozpoczęliśmy rozważania nad powrotem na paromiesięczną "podróżniczą drogę", a największym tułaczkowym wrogiem okazał się szalejący po świecie wirus, zadecydowaliśmy o bliższym kierunku - Bałkanach.
Wypożyczyliśmy samochód tuż w okolicach lotniska. Wychodząc z hali przylotów w Los Angeles wystarczy wypatrzeć logo swojej wypożyczalni, przystanąć przy wysepce/ przystanku, skąd regularnie odjeżdżają autobusy za frico i odczekać chwilę.
Zastanawiacie się zapewne, po co lecieć taki kawał samolotem, by spędzić w nim parę dni? Sama nie zdecydowałabym się na weekendową podróż, gdybym nie była w USA przy okazji służbowego, tygodniowego i corocznego zjazdu całej mojej firmy w Kalifornii.
Z każdym rokiem w sieci można znaleźć coraz więcej informacji o przeróżnych kierunkach podróżniczych świata, o których samodzielną eksplorację można się pokusić, lecz nadal bardziej popularną i wybieraną opcją jest ta z agencją podróży, która pobyt zorganizuje nam od A do Z.
Po 5-ciu latach nieobecności na tej pięknej i największej na Morzu Śródziemnym wyspie, uznaliśmy, że czas ponownie ją odwiedzić. Pomysł na ten akurat kierunek wakacyjny, standardowo w naszym wykonaniu, padł spontanicznie i na organizację wyprawy mieliśmy około miesiąca.