środa, 30 listopad 2022

PARK NARODOWY DJERBAB & OKOLICE

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Kierując się z Macedonii Północnej na Polskę przez Serbię, odbijamy lekko ku granicy z Rumunią, do Parku Narodowego Djerdap - największego w kraju. 

O ile w całych Bałkanach, przejazdy graniczne były niemalże niezauważalne, tak przekroczenie tej macedońsko-serbskiej  szło jak krew z nosa. Mimo że wybraliśmy środek tygodnia, godziny wczesne, korek przed bramkami tworzył się jakby specjalnie, na siłę. Ta nietypowa “manana" wydawała się być niczym niewytłumaczona. Celnicy wertowali w rzeczach niemalże każdego auta. Już zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie ominęliśmy żadnych restrykcji i czy oby na pewno przepuszczą nas do kraju na noc, nie tylko tranzytem.

DROGI W SERBII

Gdy w końcu, po dwóch godzinach doturlaliśmy się autem pod budkę celniczą, ledwo na nas spojrzano i kazano jechać dalej. Także jesteśmy w Serbii! Czas ustawić GPS na Djerdap!

Coś, do czego zdążyliśmy przywyknąć na Bałkanach to ciut gorszy stan dróg i niemalże brak autostrad. A tu.. proszę, jakbyśmy pojawili się gdzieś na zachodzie Europy. Szybko, sprawnie, przyjemnie i bezpłatnie. Wśród żółtych pól słoneczników i kukurydzy docieramy do Golubac.

NOCLEG W GOLUBAC

Poszukujemy noclegu w granicach wspomnianego parku. Teraz wiem, że warto celować w bliższe rejony najwyższego szczytu Djerdap’u, lecz Golubac to również wiele atrakcji, nie wspominając naszego lokum. Trafiamy na niesamowity, odrestaurowany, niemalże 100-letni dom (Stara Kovacnica). Jako że na nocleg decydujemy się w ostatniej chwili, matka właściciela kończy sprzątanie w naszej obecności, przez co mamy chwilę na rekonesans miasteczka. Lecz gdy wracamy na nowe włościa, nie chce się nam ich opuszczać. Dom, odrestaurowany z pasją i sercem. Z czasem dowiadujemy się, iż stanowił niegdyś pracownię dziadka-kowala. Wiele mebli było stworzonych na pozostałościach kowalskich narzędzi. Odnowione drewniane szafy, metalowe, rzeźbione łoże, stolik ze skrzyni. 

Do okien domostwa zaglądały słoneczniki, posesja pokryta trawą, na której również postawiono stylizowaną na angielską latarnię, ręczną pompę wody ze studni, a w tle stara ceglasta stodoła z nowymi białymi oknami. Pod zadaszeniem drewniany, również samodzielnie wykonany stół, sofa i stolik. Nie mogłam się napatrzeć i nazachwycać miejscem. Na wyjazd poznajemy w końcu właściciela, młodego pasjonata muzyki (w prezencie otrzymujemy nagranie bałkańskich utworów w wykonaniu jego bandu) i wyczucia stylu (sądząc po wyglądzie domu). 

ZWIEDZANIE GOLUBAC

To miasto położone nad Dunajem. W tym miejscu jednak jego wody tak bardzo się rozszerzają, że raczej przypominają jezioro czy zalew. Wzdłuż rzeki biegnie deptak usłany latarniami, znajdziemy tu plażę miejską, plażujemy (choć szorstkie, kamienne podłoże plaży i mętna, brązowa woda to coś, co nie przypadło mi zbytnio do gustu), mały port, park i parę knajp. Zajadamy się kuchnią bałkańską lub decydujemy na samodzielne pichcenie, bo w domu mamy kuchnię. Odnajdujemy nad brzegiem małe boisko, gdzie chłopcy ćwiczą futbol. 

TWIERDZA GOLUBAC

Lecz największą atrakcją okolicy okazuje się być XV-wieczna Twierdza, w obronie której (przeciwko Ottomanom) walczył nasz rodak - Zawisza Czarny. Odwiedziny w jej skromnych progach to dla nas obowiązek, a jej widok z wielu punktów “zalewu” przyciągał jak magnes. Usytuowanie twierdzy jest bardzo malownicze, tuż przed Żelazną Bramą odgradzającą Serbię od Rumunii. Dawniej stanowiło strategiczny punkt obrony kraju. Wzniesiona przez Węgrów w XIII w., wydzierana z rąk i zmieniając właścicieli na Turków, Węgrów, Habsburgów, w końcu trafiła do Serbów (1867 r.). Po wejściu na teren twierdzy znajdziemy tablicę wzniesioną na cześć Zawiszy Czarnego z Garbowa, który w 1428r. w jej obronie zginął podczas walki z Turkami. Pełna wieżyczek twierdza przypomina z zewnątrz zamek.

Na miejscu zakupujemy bilety uprawniające do parkowania, zwiedzania wnętrz fortecy, wdrapywania się na jej wieżyczki. Miejsce odwiedza mnóstwo turystów. Wielu z nich podczas rejsów w kierunku Żelaznej Bramy. Wydaje mi się jednak, że widziana z wody to za mało, by poczuć jej wdzięk. 

TREKKING W PARKU NARODOWYM DJERDAP

Z pewnymi trudnościami (bardziej komunikacyjnymi z punktami obsługi turystycznej, gdyż mało kto wiedział o szlaku górskim w parku) kierujemy się na szlak ku najwyższemu szczytowi - Veliki Strbac (768 m npm), skąd miał się rozpościerać niesamowity widok na Żelazną Bramę i Dunaj. Żaden punkt turystyczny nie potrafił udzielić nam odpowiedzi, gdzie jechać, jak wygląda szlak, jego trudność, skąd zacząć. W końcu po wielu poszukiwaniach i kombinacjach, trafiamy do większej miejscowości - Donji Milanovac, gdzie w punkcie turystycznym otrzymujemy wskazówki i mapę parku. Z Golubac mieliśmy do pokonania 80 km wzdłuż Dunaju samochodem, ale było warto! Tuż za miejscowością Golubinje, widzimy pierwsze przydrożne parkingi. Pozostawienie auta przy bramie na szlak  graniczy z cudem, bo miejsc jest jak na lekarstwo, ale udaje się kawałek dalej na poboczu. Miły strażnik parku sprzedaje wejściówki (zapłaciliśmy ok 14 zł za normalny i ulgowy) i zmierzamy na punkt widokowy Ploce. Jest godzina 12 i każdy (łącznie z tym strażnikiem) odradza wejście na najwyższy szczyt. “Jest za późno, zastanie was noc, nie zejdziecie”, itd., itp. Nie chciało mi się w to wierzyć, biorąc pod uwagę brak wiedzy o szlaku wielu osób w koło. Ale tak się złożyło, że podejście pod Ploce było dla Julka na tyle męczące, że namawiał na powrót do auta. A co do zdobytego punktu widokowego Ploce…  to była nasza wisienka na torcie. Stąd rozpościerał się pejzaż na Żelazną Bramę - „widowiskowe” połączenie  fiordowo-spadających do wody wzgórz oraz potężnego Dunaju rozdzierającego ląd (i stanowiącego granicę między Serbią a Rumunią). Wysunięta nad skalną półką kładka dosłownie wychodziła w przepaść. A ten trójwymiar, seledynowe odcienie wody, błękit nieba, wzgórze po stronie Rumunii... Tak bardzo nie spodziewałam się takiego cudu, że dosłownie nie przestawałam mówić “wow”. Na kładce stała właśnie grupka turystów, którzy - sądząc po minach - musiała przeżyć dokładnie te same emocje. Stąd niosło echo i dokładnie można było usłyszeć przewodników na statkach podczas wycieczek wzdłuż rzeki. Ta wizualna satysfakcja pozwoliła mi się pogodzić z faktem niezdobycia głównego szczytu. Co prawda odbijamy kawałek ku Veliki’emu Strbac’owi, w lesie, po przyjemnym szlaku, lecz junior zaczął jęczeć. Wracaliśmy wzdłuż Dunaju zatrzymując się jeszcze na parę ujęć Żelaznej Bramy z drogi.  

SREBRNE JEZIORO & CHWILA TRWOGI

Jezioro znajdujące się jakieś 40 minut drogi od Golubac w przeciwnym kierunku do Djerdapu. Chcemy się przekonać, czy oby na pewno jest srebrne:). Odnajdujemy parę kąpielisk, raczymy w ciepłej i jakby czystszej (niż na miejskiej golubackiej plaży) wodzie, delektujemy się okolicą, by na koniec sprawić dodatkowo przyjemność naszemu najmłodszemu podróżnikowi i serwując wizytę w pobliskim aquaparku na świeżym powietrzu.  

Tu też przeżyliśmy ponownie stresującą sytuację, bo samochód przestał reagować na próby otwarcia go pilotem. Gdy to się w końcu udało, samochód wyłączał się tuż po przekręceniu kluczyka. I tu nie chodziło o wymianę baterii w pilocie, a wyrobiony przycisk otwarcia. Nie mieliśmy zapasowych kluczyków, bo tamte były w gorszym stanie. Łączenie się telefoniczne z znajomymi specami od aut nie wchodziło w grę, bo ceny połączeń z Serbii stawały się droższe od samych wakacji. Ale że na terenie aquaparku było wifi, pod drzwiami wejściowymi złapałam zasięg, skontaktowałam się z kolegą, poradziłam i odpaliłam parę internetowych porad. Udało się zresetować kod pilota ze środka auta. Byliśmy z siebie dumni, ale ponownie zmęczeni przygodą z samochodem. Oby dojechać do domu.

Fot. Golubac & Twierdza, 2021

Fot. Park Narodowy Djerdap & Srebrne Jezioro, 2021.

Po czterech dniach w Golubacu i Parku Narodowym Djerdap jedziemy ku północy Serbii, przy granicy z Węgrami. O Subotice i pobliskich termach przeczytasz w kolejnym artykule

Wyświetlony 812 razy Ostatnio zmieniany środa, 04 styczeń 2023
Więcej w tej kategorii: SUBOTICA & RÓŻOWE ŹRÓDŁA »

6 komentarzy

  • Asia
    Asia środa, 25 styczeń 2023

    Granice z Serbią za każdym razem były ciężkie, mimo np. środka tygodnia. W innych bałkańskich krajach to działało, gdy wybierało się środek tygodnia na przejazd..

  • Szymon K
    Szymon K środa, 25 styczeń 2023

    o, widzę że jechaliście przez Roszke ;) tam to zawsze jest masakrycznie na autostradowym (chociaż zdarzyło mi się przejechać W OGÓLE bez kolejki, ale to w październiku było : ) - normalnie jeździliśmy mniejszymi przejściami

  • Asia
    Asia środa, 25 styczeń 2023

    Nam też żadne szczególne miejsca nie przychodziły do głowy na myśl o Serbii. Gdy człowiek zaczyna studiować mapę okazuje się, że jest tego sporo i jedynie czasu nie starczy by to wszystko zeksplorować, przeżyć..

  • Magda
    Magda środa, 25 styczeń 2023

    Przyznam, że niewiele mam skojarzeń z Serbią a prezentujesz niesamowite miejsca. Aż chce się tam być, tym bardziej przy naszej obecnie szarej pogodzie.

  • Asia
    Asia czwartek, 22 grudzień 2022

    Świetnie się w nim spędzało czas. Pełen relaks i te okoliczne atrakcje. Żałuję, że tyle po drodze mieliśmy spontanicznych, stresujących przygód, ale przetrwaliśmy:)

  • renata
    renata czwartek, 22 grudzień 2022

    Wow, ten dom wygląda magicznie! i jeszcze tyle historii. O rejsie do Iron Gate słyszałam, ale o tego typu zamku i jeszcze z naszym rodakiem w tle. Extra, dzięki za takie perełki.

Leave a Reply

Your email address will not be published. HTML code is not allowed.